Miesięcznik VOYAGE numer 11 2006 (100)

W numerze między innymi:
  • Waszyngton
  • Afryka: Masajowie
  • Warszawa
  • Rady na wypady
Wydawnictwo MARQUARD MEDIA POLSKA Sp. z o.o.
ul.Wilcza 50/52
00-679 Warszawa

Prenumerata i sprzedaż egzemplarzy archiwalnych
Winkowski Sp. z o.o.
ul.Okrzei 5
64-920 Piła
e-mail: prenumerata@winkowski.pl
tel. ( 067) 210 86 50
fax. (067) 210 86 59
Waszyngton
Centrum dowodzenia
 
Wielu amerykańskich senatorów twierdzi, że polityka w Waszyngtonie jest tak bezwzględna, że przyjaciół się tu na pewno nie znajdzie, ale za to cygara i steki są całkiem przyzwoite - donosi Piotr Kraśko, który dla nas prześwietlił sekrety stolicy Stanów Zjednoczonych.
Tekst Piotr Kraśko

Pennsylvania Avenue 1800. Adres-symbol dla Waszyngtonu, Ameryki i całego świata. W czasie swoich kadencji pod tym właśnie adresem mieszkają amerykańscy prezydenci. Biały Dom wielokrotnie nazywany był "wielkim białym więzieniem", ale w ciągu ostatnich 200 lat wyjątkowo wielu ludzi marzyło o odsiedzeniu tam przynajmniej "czteroletniego wyroku". Większość przyznawała, że dopóki nie zasiądzie się przy prezydenckim biurku w Gabinecie Owalnym, nikt nie zdaje sobie sprawy z ciężaru przygniatającego przywódcę Stanów Zjednoczonych. Jak funkcjonuje centrum władzy supermocarstwa, najlepiej przekonać się samemu. Wystarczy wstać około 5 rano i pół godziny później obserwować, co będzie się działo przed North-West Gate, czyli północno-zachodnią bramą prowadzącą do Białego Domu. Chyba w żadnej innej stolicy w centrum władzy taki ruch nie panuje aż tak wcześnie. Szef gabinetu prezydenta pojawia się w Białym Domu o 5.30. Pracę zakończył zaledwie 6 godzin wcześniej. Zanim prezydent zje śniadanie, jego ludzie muszą przygotować mu raport o tym, co na świecie wydarzyło się, gdy jeszcze spał, co może przynieść najbliższa doba i jaki jest jego plan zajęć na następnych kilkanaście godzin. O 6 rano Biały Dom działa już na pełnych obrotach.
Afryka: Masajowie
Rycerze sawanny
 
Kraina Nomadów jest wielka i leży na Planecie Afryka, jak nazwał kiedyś ów kontynent Ryszard Kapuściński. Przecina ją niczym nożem największa dolina świata, Wielki Rów Afrykański. Rozciąga się od Syrii, przez Morze Czerwone aż do Mozambiku, tworząc jedyną w swoim rodzaju scenerię na długości 6000 km, szerokością nie przekraczając 100 km.
Tekst Grzegorz Kępski

Rów powstał 35 mln lat temu, kiedy płyty kontynentalne Afryki, Arabii i Eurazji spotkały się pod wodami Jeziora Turkana, w tym samym czasie podniosły swe oblicze Alpy.. Są tam jeziora, wokół których gromadzą się różowe flamingi, chmary pelikanów i czapli, są wygasłe wulkany sterczące na równinach i ogromne przestrzenie pokryte akacjami, krzewami o "świszczących" kolcach, gdzie każdego dnia rozbrzmiewa cudowna muzyka pisanej przez setki gatunków ptaków partytury. Przypominające gotyckie katedry termitiery, krzewy magnolii, euforbie i baobaby, które zgodnie z masajską legendą zostały zasadzone do góry korzeniami przez złośliwego diabła. Ogromna populacja zwierząt, licząca setki gatunków ssaków, gadów i owadów, czyni z ryftowych równin i dolin prawdziwie niebiański zakątek. Sporą część Wielkiego Rowu Afrykańskiego na terenach Kenii i Tanzanii do dzisiaj zamieszkuje kilkadziesiąt plemion, głównie kuszyckich i nilockich, żyjących w niezmienionej od setek lat kulturze. Turkana, Pokot, Rendile, El Molo, Luo, Somali, Gabra, Borana to tylko kilka tutejszych nomadzkich ludów. Każdy z nich ma swój język, zwyczaje, wierzenia. Plemiona są częścią przyrody. W wielu wioskach rozsianych na północy Kenii, gdzieś pomiędzy pustynią Chalbi a Jeziorem Turkana, nikt nie słyszał nawet o istnieniu Nairobi, stolicy ich kraju! Najsławniejszymi Nomadami Gregory Valley, jak bywa też nazywany Wielki Rów, są Masajowie, dumni, wysocy, piękni, wiecznie uśmiechnięci rycerze sawanny. Symbol prawdziwej, wolnej Afryki, współistnienia ludzi, przyrody i świata dzikich zwierząt.
Warszawa
Aleja moich Przyjaciół
 
Warszawa nie jest jak dziewczyna, za którą każdy ogląda się na ulicy. Swoich skarbów nie obnosi tak ostentacyjnie jak Paryż, życie nocne dalekie jest od ekscesów Berlina, nie kuszą tu galerie sztuki, gdzie możemy wejść z kartą kredytową i wyjść z Kandinskim za pazuchą. Współczesna architektura jest tandetna, a na wjeździe do Warszawy nie wita nas skyline nowojorski, tylko dziurawy asfalt i dziesiątki hurtowni skarpet. Trudno się w Warszawie zakochać od pierwszego wejrzenia, trzeba poczekać na drugie, a najlepiej trzecie wejrzenie.
Tekst Agata Passent

Otwock: duchy przeszłości i sosny. Ruszamy z przedmieść, okolic, z których i ja pochodzę (urodziłam się w Falenicy). Otwock leży na trasie przedwojennej kolejki, linii otwockiej, potocznie zwanej po prostu "linią". Zachował się tu zabytkowy budynek stacji "dojazdowego samowarka" z lat 20. Zniszczony podczas wojny Otwock zachował resztki kojącej atmosfery zaściankowego uzdrowiska. Mijając dzisiejszy nieład urbanistyczny, trudno uwierzyć, że przed wojną stało tu ponad 600 willi letniskowych o charakterystycznej architekturze stylu "świdermajer" - drewniane domy z oszklonymi werandami, leżalnie, otwockie wersje Davos. Otwock to rozłożyste sosny i mikroklimat, kąpiele w rzece Świder. Dziś do Otwocka przyjeżdżam do Piotra Poraja Poleskiego na niedzielne obiady, które przygotowuje jego 86-letnia babcia Helena (kołduny z mięsem jagnięcym!!!). Piotr to oryginał godny powieści Michała Choromańskiego - cygan, bon vivant, pochodzący z arystokratycznej rodziny światowiec, a jednocześnie workoholik. "Tylko w Otwocku można odpocząć. Gdybym mieszkał w Warszawie, byłbym alkoholikiem, tam za dużo jest imprez! Moja rodzina mieszka tu już 23 lata", opowiada Piotr. "Babci, Helenie z Czetwertyńskich, po wojnie zabrali wszystko, a jej męża, pułkownika Wacława Siwka, pułkownika Armii Krajowej, zamordowali stalinowcy. Babcia była dyplomowanym bakteriologiem, ale komuniści odmawiali jej pracy, w końcu zatrudniono ją jako… sprzątaczkę w szpitalu w Otwocku". Lekarze zorientowali się, że pani Helena jest naukowcem. Awansowała, dostała małe mieszkanie w Otwocku przy szpitalu. "W Otwocku należy koniecznie zwiedzić dzielnicę Sopliców i zabytkowe wille, dawne pensjonaty o cudnych nazwach, np. Pensjonat Maja, albo Willa Leonia", zachęca Piotr. Trzeba też zobaczyć cmentarz żydowski. Przed wojną 75% mieszkańców Otwocka stanowili Żydzi (12 tysięcy), których z otwockiej rampy kolejowej wywieziono do Treblinki. Jednak ślady dawnej sielskości uzdrowiskowej czuć tu w powietrzu i niedziela w lesie daje energię na to, by zmierzyć się z poniedziałkiem w wirze warszawki.
Rady na wypady
Gwiazdy na Żaglach
 
To arystokratka wśród łódek. Jest jak kabriolet od Bentleya, torebka Vuittona, jak zegarek Patek. Pływał nią John F. Kennedy - teraz na jachcie klasy Star żeglują Mateusz Kusznierewicz i Dominik Życki.
Tekst Dariusz Urbanowicz/Przegląd Sportowy

Na Stary przesiadają się triumfatorzy regat okołoziemskich, których gaże sięgają milionów dolarów, a nawet zdobywcy Pucharu Ameryki. Łódka należy do klasy olimpijskiej, przyciąga ich więc magia laurowego wieńca lub choćby wpisania startu w igrzyskach na listę swoich osiągnięć. W efekcie na zawodach pojawia się elita, sportowcy najlepsi w rozmaitych specjalnościach żeglarskich. Ale zdarzają się też hobbyści-amatorzy.
VOYAGE Luty 2007 nr 02 (103)
VOYAGE Styczeń 2007 nr 01 (102)
VOYAGE Grudzień 2006 nr 12 (101)
VOYAGE Listopad 2006 nr 11 (100)
VOYAGE Październik 2006 nr 10 (99)
VOYAGE Wrzesień 2006 nr 09 (98)
VOYAGE Lipiec 2006 nr 07 (96)
VOYAGE Czerwiec 2006 nr 06 (95)
VOYAGE Kwiecień 2006 nr 04 (93)